Grecja, Xánthi

Xánthi i arabska zabawa

24 sierpnia 2006; 1 783 przebytych kilometrów




xanthi



Po drodze chcemy jeszcze dotrzeć do miasta Xanthi. Czytałam na forum, ludzie się zachwycali, więc mimo, że jest już ciemno, chcę tam choć na chwilkę wjechać.

Już na samym początku wkopujemy się w ogromny korek, a przecież jest już prawie dziesiąta! Ale może to i lepiej, możemy spokojnie przyjrzeć się miastu. Super, pełno tu sklepów, skuterów, miasto żyje na całego.

Udaje nam się zaparkować na starym mieście. Tu klimat już inny niż w centrum, ale znów pełno knajpek, ludzi multum, siedzą nawet na parapetach i krawężnikach, bo nie dla każdego starcza miejsca na krzesłach. Podoba mi się ogromnie, tak się cieszę, że tu zajrzeliśmy!
Pełno starych domów, kościołów, wąskie uliczki brukowane kocimi łbami.
Już na samym początku gdzieś słychać wieczorną modlitwę z meczetu. Aż mnie ciarki przeszły, ciemność dookoła, a tu rozlega się z góry taki zawodzący, tajemniczy głos.

Zrobiliśmy kółeczko wokół miasta. Jest naprawdę super, warto by tu było kiedyś wrócić na dłużej.


Z Xanthi mieliśmy wyjechać na autostradę, ale jakoś nam to nie wychodzi, nie wiem czemu, hi hi. Ale nie ma tego złego, może to przeznaczenie? Po paru kilometrach zatrzymujemy się, żeby zobaczyć, czy nie da się na tą autostradę wyjechać, gdy dochodzą nas dźwięki egzotycznej, jakby arabskiej muzyki. Widać, że muzyka dochodzi z pobliskiej wioski. Wojtek stwierdził, że to może jakieś arabskie wesele i że jedziemy zobaczyć. Kurcze, jakbym była sama, to bym się bała, coś tam mi w przewodniku mignęło, że na tym akurat obszarze jest duża niezgoda pomiędzy ludnością grecką i muzułumańską. A my po prostu tam pojechaliśmy i już.

A tam w centrum wioski na dużym placu zabawa w najlepsze. Ciężko powiedzieć co to było, z boku stała 'orkiestra'. Dwa bębenki i jedna trąbka, a jaka muzyka! Miała w sobie coś hipnotyzującego, aż sama miałam ochotę zacząć podrygiwać do rytmu.
Na środku tańczy kilka młodych osób. Był wśród nich nawet jeden marynarz! Reszta ludzi stoi dookoła i patrzy. Prawie wszystkie kobiety w chustach na głowie. Staliśmy tam i nikt jakoś się nami nie interesował. Mogłabym tak stać długo, podoba mi się, jestem zafascynowana, ale cóż, długa jeszcze droga przed nami.